Elvis – Recenzja

Z biegiem lat Hollywood coraz bardziej fascynowało się dramatami biograficznymi, a utalentowani filmowcy, zarówno ci przed, jak i za kamerą, przyjeżdżali, by stać się częścią tych kinowych filmów. Nawet jeśli pomysł nakręcenia filmu biograficznego o kimś i/lub o jakimś wydarzeniu nie jest zbyt nowatorski, to uchwycenie ducha i mistyki postaci opartej na prawdziwej osobie i przedstawienie jej w dramatycznym świetle jest niezwykle pociągające. Niektóre z tych projektów mogą oświetlać całą egzystencję danej osoby (oferując „życie i czasy” danej osoby), podczas gdy inne mogą koncentrować się na konkretnym momencie i/lub kluczowym okresie w jej życiu.

Hollywood odkryło ostatnio intrygującą obsesję na punkcie znanych wykonawców przemysłu muzycznego, przeżywając wzloty i upadki niektórych z najbardziej znanych postaci, które zdefiniowały daną epokę i stały się legendami. Obejmuje to spojrzenie na życie Freddiego Mercury’ego i znanego brytyjskiego zespołu Queen w filmie Bohemian Rhapsody z 2018 roku, „opartą na prawdziwej fantazji” historię Eltona Johna w filmie Rocketman z 2019 roku oraz wejście Arethy Franklin do sławy w filmie Respect z 2021 roku. Teraz, w odpowiednio nazwanym filmie Elvis, Warner Bros. Pictures i filmowiec Baz Luhrmann przedstawiają najnowszy dramat historyczny, który bada życie Elvisa Presleya. Czy filmowa adaptacja zawiłej historii życia Presleya oddaje honor zmarłemu „monarsze”, czy też tego nie robi?

O czym opowiada fabuła?

Pułkownik Tom Parker (Tom Hanks), który zbliża się do końca swojego życia w La Vegas, zaczyna myśleć o wspomnieniach z czasów, gdy spotykał się z Elvisem Presleyem (Austin Butler). Parker śledzi życie młodego człowieka i dowiaduje się, że piosenkarz jest studentem muzyki gospel i R&B, który próbuje przezwyciężyć sceniczną nieśmiałość i dodać świeży głos do ustalonego brzmienia. Pułkownik, po latach spędzonych w cyrku wędrownym, myślał, że odkrył niewykorzystaną kopalnię złota w głosie i występach Presleya. W efekcie podebrał młodego człowieka i zamienił go w maszynę do zarabiania pieniędzy, dzięki czemu Elvis stał się niezaprzeczalnym fenomenem w młodym pokoleniu, ściągając na siebie gniew konserwatystów.

Z czasem Elvis rządził Ameryką, poślubił Priscillę (Olivia DeJonge) i utrzymywał prywatną posiadłość zwaną Graceland, w której zatrudniał przyjaciół i rodzinę. Jednak mimo sukcesu i bogactwa, sprytne intrygi i manipulacje Parkera wciąż wpływają na wybory Elvisa, wikłając znanego artystę i prowadząc do rozłamu między nimi, gdy supergwiazda zbliża się do wypalenia w ostatnim etapie swojej kariery.

Jaki jest ten film? Dlaczego zrobiono film o Elvisie Presleyu?

Zacytuję kilka zdań z mojej analizy Tolkiena. Wśród wielu filmów, które widziałem w ciągu ostatnich lat, dramaty biograficzne są (moim zdaniem) bardzo urokliwe. Większość z nich jest dobrze zrobiona i często ma w sobie coś z „oscarowej przynęty” i/lub „kandydatów do nagród” w nadchodzącym sezonie w Hollywood. W związku z tym przedstawiane historie są również bardzo intrygujące, zwłaszcza te, które dotyczą życia wybitnych ludzi i ich wpływu na historię.

Wracając do tego, co powiedziałem we wstępie, fascynujące jest to, że biografie o artystach muzycznych i legendach cieszą się ostatnio tak wielką popularnością. Zawsze jest więcej do powiedzenia i zrobienia, nawet jeśli niektóre z tych osób zostały dobrze udokumentowane w trakcie swojego życia i później. Co stworzyło znanych? Dlaczego to zrobili? Kto był odpowiedzialny za ich lęki i upadek? Jak radzili sobie ze znanymi talentami swoich wrogów? Na przykład Bohemian Rhapsody przedstawia życie Freddiego Mercury’ego, który zmaga się ze swoją tożsamością i zarządzaniem czasem z kolegami z zespołu i partnerami biznesowymi, podczas gdy Rocketman prezentuje podobny pomysł, pokazując, jak dawne zmagania Eltona Johna i jego tożsamość wpływają na jego karierę muzyczną i związki, a także Arethy Franklin, która walczyła z bliskimi i odnalazła swoją wartość w przemyśle muzycznym.

Rami Malek i Taron Egerton w różny sposób wcielają się w role Freddiego i Eltona, a Jennifer Hudson wciela się w Arethę. Ich „dążenie do sławy” jest niewątpliwie wynikiem ich spuścizny w biznesie muzycznym, a szanowane filmy pokazują szczyty muzycznej karuzeli kalejdoskopowej, od minikoncertu kończącego Bohemian Rhapsody, przez pełne piosenek fantastyczne przygody w Rocketman, aż po uduchowiony i potężny głos pokazany w Respect. Który z nich wolę? Cóż, trochę trudno powiedzieć. Bohemian Rhapsody i Rocketman są równe. Nie chcę dyskredytować filmu Respect (ani spuścizny Franklina), ale te dwa filmy podobały mi się i uważam je za bardziej interesujące. Wydaje się jednak, że ostatnie hollywoodzkie próby nakręcenia biografii muzycznych zawładnęły wyobraźnią, jeśli chodzi o ponowne wyobrażenie sobie legendarnych muzyków, wykonawców i artystów w świetle filmowym, które zawiera celebrację ich muzyki, a także ukazuje w lustrze ich życie w sposób nieskazitelny, ukazując jednocześnie ich błyskotliwość i szaleństwo.

Kolejny biograficzny dramat muzyczny

To oczywiście prowadzi nas z powrotem do Elvisa, nadchodzącego biograficznego dramatu muzycznego, który będzie badał życie innego legendarnego muzyka w biznesie. Jak już wspomniałem, było praktycznie pewne, że wiele hollywoodzkich wytwórni będzie chciało naśladować sukces biografii muzycznej jednego z najbardziej rozpoznawalnych piosenkarzy i muzyków w branży, biorąc pod uwagę sukces, jaki odniosły filmy Bohemian Rhapsody i Rocketman. W rezultacie wkrótce okazało się, że Warner Bros produkuje film o Elvisie Presleyu, którego reżyserem będzie Baz Luhrmann.

Nie dowiedziałem się niczego o tym filmie, dopóki nie obejrzałem zwiastuna, o którym nie wspomniałem na moim blogu filmowym. Bez wątpienia wyglądał na taki, jaki miał być – dramatyczna historia podkreślająca podróż Elvisa przez wzloty i upadki w jego życiu osobistym i zawodowym. Zainteresowałem się jednak nieco bardziej, gdy w zwiastunach filmowych zobaczyłem występy Toma Hanksa i Austina Butlera, z których ten drugi jest względnym debiutantem na scenie mainstreamowej.

Pamiętam, że niedawno usłyszałem, że Butler został wybrany do roli Feyda-Rautha w nadchodzącym filmie Diuna: Część druga” Denisa Villeneuve’a, więc chciałem zobaczyć, jak aktor radzi sobie z rolą Elvisa, zanim wcieli się w postać stworzoną przez Franka Heberta w następnym roku. Ponadto słyszałem wiele pozytywnych recenzji na temat Elvisa, w których podkreślano, że film oddaje hołd życiu Presleya i chwalono zarówno reżyserię Luhrmanna, jak i grę aktorską Hanksa i Butler. Dlatego, kiedy Elvis miał być wyświetlany w kinach od 24 czerwca 2022 roku, byłem bardzo podekscytowany, by go obejrzeć.

Obejrzałem film tydzień po jego premierze, ale musiałem przełożyć moją recenzję, ponieważ wciąż byłem w trakcie nadrabiania zaległości w recenzowaniu filmów. Teraz mam możliwość omówienia moich osobistych opinii na temat filmu. Jakie były moje odczucia? Właściwie to bardzo mi się podobał. Elvis to oszałamiająco jasne i olśniewające spojrzenie na historię życia Presleya, pomimo kilku drobnych problemów tu i ówdzie. Luhrmann w piękny i wzruszający sposób oddaje żywiołowość, melodię i pasję w podróży artysty. Choć nie jest to klasyczny film biograficzny wszech czasów, to styl filmu, jego autentyczność i piosenki słynnego artysty sprawiają, że jest to pasjonujące przedsięwzięcie zasługujące na tytuł „króla”.

Kilka słów o reżyserze

Baz Luhrmann, który wcześniej wyreżyserował takie filmy jak Romeo + Julia, Moulin Rouge i Wielki Gatsby, jest reżyserem Elvisa. Luhrmann wydawał się być bardziej odpowiednim wyborem do wyreżyserowania Rocketmana niż Elvisa, znajdując w muzycznym życiu Eltona Johna więcej do wzięcia, eksplorując aspekt muzycznej fantazji z reżyserską żywiołowością i okazjonalną zanikliwością. Biorąc pod uwagę jego pochodzenie i ogólne filmy reżyserskie, które wyprodukował przez lata, które otrzymują zarówno pochwały, jak i kontrole przez lata za krzykliwy styl i wykonanie. Niemniej jednak Luhrmann, odpowiedzialny za ten konkretny film, wykonuje fantastyczną pracę, zarówno dostosowując obraz do własnego stylu filmowego, jak i przenosząc historię życia Presleya na duży ekran.

Luhrmann zawsze był typem reżysera, który przedkłada „styl nad treść”, a jego reżyserskie dzieła bardziej interesują się techniczną prezentacją i wizualną atrakcyjnością, niż tworzeniem dobrze dopracowanej fabuły z wyważoną narracją postaci i opowiadaniem historii. Widać to w jego poprzednich pracach. Choć film ma ten problem (więcej na ten temat poniżej), Luhrmann lepiej trzyma kierownicę; znajduje bardziej skoncentrowany nośnik opowieści o Elvisie i mocniej trzyma swoich dwóch głównych graczy, pułkownika Toma Parkera i Elvisa Presleya, zarówno jako jednostki, jak i talent oraz menedżera.

Chociaż charakterystyczne dla Luhrmanna zabiegi, wizualna prezentacja i styl są niewątpliwie obecne w filmie, są one wykorzystywane do zwiększenia zarówno wartości rozrywkowej, jak i zrozumienia przez widzów jego tematu. Elvis gra na mocnych stronach Luhrmanna, ponieważ kładzie nacisk na showmaństwo i występy muzyczne Presleya, ale ma też kilka pięknych rytmów w cichszych i/lub bardziej dramatycznych momentach, które mają miejsce „poza sceną”, z kilkoma wspaniałymi interakcjami między bohaterem i antagonistą filmu. Dodatkowo pomyślałem, że to intrygujące, że Luhrmann zdecydował się skupić film wokół pamięci Parkera o kluczowych okazjach, które otaczały Presleya, z Elvisem widzianym jako retrospekcja i Parkerem prowadzącym narrację.

Ponadczasowa muzyka

Oczywiście jedną z głównych cech pokazu, który zapewnia Elvis, są wszystkie ikoniczne i ponadczasowe melodie, z których Presley jest pamiętany, z Luhrmannem podkreślającym te znane piosenki w pięknej karuzeli. Wspaniale było usłyszeć je wszystkie, w tym „Hound Dog”, „If I Can Dream”, „Can’t Help Falling in Love” i wiele innych. Naturalnie ścieżka dźwiękowa filmu przywołuje sceniczne akty pokazane w całym obrazie i tu Luhrmann naprawdę błyszczy. Z wyjątkiem kilku (a ja chciałbym zobaczyć bardziej wydłużone), wszystkie występy są krótkie, ale wszystkie mają ogromną energię i polot, który napełnia film witalnością i entuzjazmem. Te sceny „wyróżniają się” bardziej niż to, co zrobiłby typowy, prosty filmowiec, i jest dość oczywiste, że doświadczenie Luhrmanna zostało przy nich dobrze wykorzystane. Ponadto fascynujące jest to, jak film oddaje hołd muzykom i piosenkarzom jazzowym i bluesowym, którzy jako pierwsi wykorzystali niektóre z piosenek Presleya jako inspirację.

Tak więc remaki, które Elvis wykorzystuje z własnym stylem muzycznym są dość intrygujące i uznają źródło inspiracji społeczności afrykańskiej, ówczesną scenę kulturalną jazzu i bluesa, a także muzyczne zaplecze Elvisa (poprzez ich prezentację). Dzięki talentowi Luhrmanna do wizualizacji, wszystko to łączy się w bardziej harmonijny sposób i uważam, że reżyser wykonał świetną robotę włączając to wszystko do filmu.

Intrygujący scenariusz

Opowieść o Elvisie jest szczególnie intrygująca, ponieważ odzwierciedla nie tylko życie Presleya, ale także wpływy muzyczne, które go ukształtowały i pomogły uczynić jego karierę w biznesie muzycznym zarówno bardziej sławną, jak i kontrowersyjną. Dlaczego tak mówię? Przyznam się od razu, że sama o Elvisie Presleyu wiedziałam bardzo mało. Taka jest prawda, tyle wiem. Znałem wszystkie jego piosenki, znane stroje, rezydencję w Las Vegas, związek z Priscillą i oczywiście rezydencję Graceland w Memphis, Tennessee. Tak naprawdę nie wiedziałem o życiu Elvisa nic więcej niż to. W zasadzie to właśnie tam po raz pierwszy dowiedziałem się o legendarnym Elvisie Presleyu, ponieważ, jak wspomniałem wyżej, jego wizerunek został tak dokładnie przesiąknięty odniesieniami do głównego nurtu kultury popularnej. W zasadzie nie wiedziałem o Elvisie zbyt wiele, mimo że jego życie było wielokrotnie dokumentowane, co szczególnie przyciągnęło mnie do tej specyficznej biograficznej realizacji.

Scenariusz filmu Elvis, który został napisany przez Luhrmanna, Sama Bromella, Craiga Pearce’a i Jeremy’ego Donera, bada umiejscowienie Elvisa w różnych okresach jego życia, pokazując go jako wrażliwego młodego człowieka, który jest u progu sławy, popularności i kontrowersji, jak również zagubioną jednostkę, która próbuje odnaleźć swój prawdziwy „głos”. Zakres wpływów, z których Elvis czerpał, aby ustanowić swój styl i głos, szczególnie w gatunku muzycznym jazzu i bluesa z kultury afroamerykańskiej, był czymś, co uznałam za niezwykle intrygujące do oglądania. Czułem, że historia opowiedziana w Elvisie jest pełna ognia i pasji, a Luhrmann delektował się wybuchowym ogniem w showmanie Presleya i jego osobistym gniewem, podczas gdy jego menadżer knuł i spiskował, by wyssać utalentowanego muzyka do sucha.

Oczywiście, scenariusz gra trochę „szybko i luźno” na temat tego, co przekazuje o życiu Presleya (więcej na ten temat poniżej), ale czułem, że tak właśnie było. Chociaż bohater i antagonista tej historii są bardzo oczywiste w samym scenariuszu, to jednak historia ta znajduje serce i duszę w ramach relacji Presley/Parker. Aby jeszcze bardziej uhonorować filmowy portret wielkiego artysty, sam film porusza wiele z tego, co uczyniło Elvisa sławnym (zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty) i niewątpliwie maluje bardzo intrygujący obraz tego piosenkarza.

Luhrmann stworzył naprawdę dobry film

Elvis to z punktu widzenia reżysera bezsprzecznie produkcja Baza Luhrmanna, zarówno pod względem prezentacji filmu, jak i filmowej relacji z życia Elvisa Presleya. Jeśli lubicie twórczość Baza Luhrmanna, zrozumiecie, co mam na myśli.

Jest to jednak naprawdę świetny film, w którym ożywa zamiłowanie reżysera do wizualnych przedstawień, a szczególną uwagę zwrócono na okres od końca lat 50. do początku lat 70. Luhrmann i jego ekipa położyli duży nacisk na oprawę tła i kostiumy do filmu i dokonali cudów, aby uzyskać piękną prezentację, podobnie jak w przypadku uchwycenia atmosfery glamour, ryczących lat 20. z Wielkiego Gatsby’ego. Dotyczy to niektórych kluczowych graczy „za kulisami”, takich jak Catherine Martin i Karen Murphy (scenografia), Shaun Berry, Beverly Dunn i Daniel Reader (dekoracje), Catherine Martin (projektantka kostiumów), cały zespół kierujący pracami artystycznymi oraz cały dział fryzur i makijażu, którzy naprawdę sprawiają, że historia Elvisa Presleya ożywa na ekranie z tak wielkim smakiem, dbałością o szczegóły i stylem.

Dzięki wysiłkom Jonathana Redmonda i Matta Villi, którzy sprawili, że różne szybkie ujęcia/splot scen Elvisa są razem z takim zipem i szaleńczą elegancją, montaż filmu – kategoria, o której zwykle nie wspominam tak często – jest mocny w całym obrazie. Mandy Walker, która ma na swoim koncie Australię Luhrmanna, a także inne projekty, jak Mulan czy Ukryte figury, jest autorką imponujących zdjęć do filmu. Wykorzystuje ona niesamowite ujęcia, kąty widzenia kamery oraz efekty świetlne i cieniujące, dzięki którym sceny w filmie nabierają prawdziwie kinowego charakteru. Po raz kolejny jest to coś spójnego z wizją Luhrmanna. Partytura filmu, której autorem jest Elliot Wheeler, dostarcza świetnej kolekcji podkładów dźwiękowych, które zdecydowanie sprawdzają się w poszczególnych scenach, zarówno tych dramatycznych, jak i spokojniejszych, dialogowych. Całość tworzy dobrą muzyczną karuzelę ikonicznych piosenek i numerów Presleya.

Co można poprawić?

Choć nie wykoleiły one całkowicie ani nie przeraziły mnie w ogólnym odbiorze filmu, to jednak miałem kilka uwag krytycznych wobec Elvisa, które w moim odczuciu należało dopracować w trakcie rozwoju i ogólnej realizacji obrazu. Pominięcie w filmie kilku kluczowych wydarzeń z życia Presleya jest prawdopodobnie największym punktem krytyki. Jak już zostało powiedziane, Luhrmann niewątpliwie gra „szybko i luźno” z opowieścią, którą chce przedstawić o piosenkarzu, minimalizując niektóre drobniejsze szczegóły i lekko pomijając niektóre kluczowe wydarzenia z życia Presleya. Widać to w otwierającym film akcie, który niejako tańczy wokół okresu kształtowania się Elvisa Presleya.

To rozczarowujące, że scenariusz nie zagłębia się bardziej w ten specyficzny aspekt życia Presleya, ponieważ wychowanie Elvisa od młodzieńca do młodego mężczyzny jest dość intrygujące i poruszające. Szczególnie można to zaobserwować w drugim akcie filmu, który dotyczy ram czasowych od początku do połowy lat 60-tych, kiedy to w opowieści pojawia się odniesienie do pobytu Elvisa w Hollywood. Po raz kolejny ten aspekt życia Presleya zostaje wspomniany pobieżnie, pomijając wpływ jego pracy jako aktora i jego licznych ról filmowych. Nawet zakończenie filmu, w którym Elvis jest nieco cięższy, o pełniejszej twarzy i zmaga się z melancholią, zawiera przelotne odniesienie do tego ważnego okresu w jego życiu, ponieważ scenariusz traktuje go jako punkt kulminacyjny filmu, a nie coś, co należy dokładnie zbadać.

Byłoby pięknie spędzić jeszcze więcej czasu w Graceland, prywatnym domu Elvisa. Nie martwiło mnie to aż tak bardzo, ponieważ wiedziałem, że zmieszczenie życia Elvisa Presleya w pełnometrażowym obrazie kinowym nie będzie łatwe (filmy biograficzne zazwyczaj zmagają się z tym pojęciem), ale byłoby wspaniale, gdyby niektóre z tych tematów zostały omówione bardziej szczegółowo niż to, co zostało dostarczone.

Kolejna wada – film jest zbyt długi

Długość filmu, sama w sobie, jest kolejną znaczącą wadą w mojej opinii. Film wyglądał jak trzygodzinna próba, z różnymi trudnościami z tempem po drodze. Wiem, że powiedziałem powyżej, że chciałem, aby Elvis poruszył niektóre sceny i szczegóły nieco bardziej, co doprowadziłoby do tego, że film miałby dłuższą długość. Przy czasie trwania wynoszącym 159 minut (dwie godziny i trzydzieści dziewięć minut), film wydaje się dość długi, co powoduje pewne problemy z tempem w niektórych punktach opowieści i stwarza kilka zgrzytów po drodze. Nie jest to spowodowane brakiem wysiłku ze strony Luhrmanna jako reżysera (jak i obsługi scenariusza).

Innym problemem, choć niewielkim, z reżyserią Luhrmanna jest to, jak czasami niezdarny może być pierwszy akt Elvisa. Trudno powiedzieć to z całą pewnością, ale jeśli ktoś przypomni sobie filmy Baza Luhrmanna – zwłaszcza Romeo + Julia, Moulin Rouge, Australia i Wielki Gatsby – to sceny otwierające są w jakiś sposób, kształt lub formę, trochę „nie na miejscu” (np. szybkie mówienie, niewiarygodnie szybki montaż, głupi humor, obciachowa muzyka lub hałas, itp.) Elvis spełnia oczekiwania w tym aspekcie, z pierwszymi piętnastoma do dwudziestu minutami filmu wykazującymi charakterystyczną estetykę Baz Luhrmann. Jednak po rozpoczęciu akcji, film wyrównuje się, a Luhrmann ustanawia bardziej stabilną kadencję. Choć innym osobom może to nie przeszkadzać, ja zazwyczaj uważam, że wstęp jego filmu jest momentami nieco „szarpany”. Jest to przede wszystkim kwestia stylu.

Obsada

Silna i chętna do grania takich postaci obsada Elvisa – większość z nich to znani z życia Presleya i legendarni muzycy epoki – z pewnością wzmacnia te krytyki. Głównym bohaterem filmu jest Elvis Presley, w którego wciela się Austin Butler, pełniący jednocześnie rolę głównego bohatera filmu. Jak już zostało wspomniane, Butler jest stosunkowo mało znanym aktorem, który najbardziej znany jest z pracy przy The Carrie Diaries, The Shannara Chronicles i Pewnego razu w Hollywood. Pomimo tego, że w ciągu swojej kariery pojawił się w wielu projektach, żaden z nich nie dał mu możliwości przebicia się do głównego nurtu kinowego, ani pozycji w wybitnej roli głównej, jaką ma ten właśnie film.

Elvis jest więc (w chwili pisania tej recenzji) najtrudniejszą z dotychczasowych ról aktorskich Butlera i muszę przyznać, że z teatralnym zapałem i szczerą szczerością absolutnie ją realizuje. Butler wciela się w słynnego muzyka z niewymuszoną łatwością i pewnością siebie, która mogłaby nawet sprawić, że sam „król” zarumieniłby się z podziwu dla swojego teatralnego sobowtóra. Butler odwzorowuje ruchy ciała Presleya co do joty, począwszy od jego manier w rozmowach z ludźmi, a skończywszy na jego ruchach cyrkowych na scenie. Dodatkowo naśladuje charakterystyczny głos Presleya poprzez użycie akcentu i dykcji, a także ubiór, włosy i makijaż w jego stroju. Jest to niezwykle złożone przedstawienie, w którym Butler daje z siebie wszystko, aby wcielić się w dziedzictwo Presleya z gracją i szacunkiem, co mu się w pełni udaje. Ujmująca obecność Butlera na scenie i radosny razzle-dazzle pizzazz, z którego znany był ten utalentowany muzyk, czynią go ekscytującym podczas występów.

Aktor ma kilka okazji do sportretowania bardzo wrażliwego i zdezorientowanego faceta, który jest wstrząśnięty przez zmieniające się czasy, jak również manipulację przez jego kierownictwo, co pozwala Butlerowi błyszczeć nawet poza sceną w filmie. Jak już wcześniej wspomniano, jestem pewien, że niektóre wydarzenia zostały wyolbrzymione, a reżyser Baz Luhrmann dodał nieco więcej dramaturgii w kilku scenach tu i tam, ale pomyślałem, że Butler dał bardzo silny i uderzający występ jako Elvis Presley; taki, który honoruje człowieka i dodaje przejmującego charakteru talentowi aktora. Możemy mieć tylko nadzieję, że otrzyma on nominację za tę konkretną rolę podczas nadchodzącego sezonu nagród. Jest praktycznie pewniakiem do wygranej za swoje niesamowite wcielenie się w Elvisa Presleya. Ponadto, biorąc pod uwagę, jak bardzo podobał mi się w tym filmie, z niecierpliwością czekam na to, jak sportretuje Feyda-Rautha w Diunie: Część druga.

Tom Hanks w roli pułkownika

Tom Hanks, który gra pułkownika Toma Parkera (znanego również jako „Snowman”), przebiegłego, genialnego menadżera Elvisa Presleya, jest drugą wybitną i niezapomnianą atrakcją filmu Elvis. Przez całą swoją karierę był zawsze świetnym aktorem charakterystycznym. Najbardziej znany jest z ról w filmach Forrest Gump, Szeregowiec Ryan i Sully. Niektóre z tych pamiętnych i klasycznych występów zostały docenione podczas ceremonii rozdania nagród. Hanks jest więc bez wątpienia bardzo utalentowanym aktorem, który zasługuje na wysokie uznanie zarówno za swoją wiarygodność, jak i pracę nad postaciami na przestrzeni lat. Prawdę mówiąc, większość (jeśli nie wszystkie) jego ról to postaci o życzliwym sercu, od uczciwego everymana do dobrze wychowanego człowieka, co jest dziwne, ponieważ zachowanie jego postaci w Elvisie jest zupełnie odwrotne do tego, do czego aktor jest często przyciągany.

Tom Hanks w filmie Elvis

Portret Hanksa jako pułkownika Toma Parkera jest bezsprzecznie intrygujący, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wspomina on większość filmu i że Hanks prowadzi w nim narrację. Nawet mając na sobie pokaźne protezy, stawia na przekonujący występ ze swoimi niemal „podkręcającymi wąsy” uczuciami. Jednak rola sprawia mu wyraźną przyjemność i jest to widoczne za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Dodatkowo, fascynujące jest to, jak postać „pułkownika” orkiestruje każdy aspekt kariery Presleya i jak wplecione zostały wątki „zakulisowe”. Na dobre i na złe, Tom Hanks imponuje jako nemezis Elvisa; oddaje odpowiednią ilość sprytu i podstępu, którego użył Bałwan, by złapać Presleya w swoją sieć.

Postacie drugoplanowe

Większość postaci drugoplanowych zostaje odsunięta na dalszy plan, ponieważ Butler i Hanks otrzymują tak dużo czasu ekranowego (i słusznie). Oczywiście, aktorzy portretujący te postacie mają doskonałe umiejętności aktorskie, ale sposób, w jaki pisane są w tym obrazie, nie pozwala tym postaciom na nic więcej. Idealną ilustracją tego stanu rzeczy jest portret Olivii DeJonge w roli Priscilli Beaulieu, znanej potem jako Priscilla Presley (Schody i Will). Trzeba przyznać, że DeJonge świetnie poradziła sobie z przedstawieniem słynnej żony Elvisa, zwłaszcza jeśli chodzi o strój i fryzurę/makijaż, ale czegoś jej brakuje. Nie jest to wina DeJonge; raczej fabuła i czas ekranowy, który jest jej dany w filmie często stawiają Priscillę, która gra bardziej zatroskaną żonę, na drugim planie. Miała ona znaczącą rolę w życiu Presleya, dlatego chciałbym, aby poświęcono jej więcej czasu ekranowego.

Bliscy kumple Elvisa w filmie to kolejna mocno niesatysfakcjonująca postać (lub postaci) drugoplanowa. Większość z nich tworzy jego bliską grupę przyjaciół przez większość filmu, co jest dziwne, ponieważ relacja Presleya z nimi wydaje się dość namacalna i otaczali go przez większość jego kariery – zarówno w czasie pobytu w Graceland, jak i „w drodze” podczas występów. Nie mogę sobie przypomnieć imion postaci ani nawet aktorów, którzy je grają. To poniekąd zrozumiałe, dlaczego Luhrmann zdecydował się nie zagłębiać w szczegóły dotyczące przyjaciół Elvisa, biorąc pod uwagę czas przeznaczony na postacie drugoplanowe w filmie i większy nacisk na Presleya i Parkera, ale (jednocześnie) czuło się, że stracono okazję, by nie wyeksponować jednej lub dwóch z nich, aby uzyskać kilka wspaniałych momentów dialogowych, które mogłyby być wspólne.

Pozostali członkowie obsady to aktorzy David Wenham (Australia i Władca Pierścieni: Dwie Wieże) jako amerykański piosenkarz country Hank Snow, aktorka Helen Thomson (Głupi głupi człowiek i Złe matki) jako matka Elvisa Gladys Presley, aktor Richard Roxburgh (Moulin Rouge! i Van Helsing) jako ojciec Elvisa Vernon Presley, aktor Kelvin Harrison Jr. (It Comes at Night i Cyrano) jako znany artysta muzyczny B.B. King, Te konkretne postacie w Elvisie mają mieć minimalny czas ekranowy, ale aktorzy, którzy je portretują, wykonują dobrą robotę we wszystkich scenach, zwłaszcza tych, w których muszą emanować śpiewem i dodawać melodię do swoich występów. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy w tej kategorii dokonali doskonałego wyboru pod względem talentu.

Podsumowanie – warto obejrzeć film Elvis?

Poprzez swój własny, charakterystyczny styl i piosenki, człowiek, mit i osławiony „król rock and rolla” osiągnął znakomitą karierę muzyczną. Przygotuj się na odkrycie prawdziwej historii legendy i trudności, z jakimi borykał się osobiście przed premierą filmu Elvis. W swoim najnowszym filmie, reżyser Baz Luhrmann bada życie i czasy Elvisa Presleya, pokazując, jak jego wznoszenie się do sławy i uznania było łagodzone przez zmagania z wewnętrznymi demonami oraz chciwością i kontrolą jego menedżera.

Film wznosi się ponad te momenty i dostarcza głębokiego kinowego wysiłku, dzięki reżyserii Luhrmanna, stylowej prezentacji (tło, kostiumy, fryzury/makijaż), wspaniałym muzycznym występom/wykonaniu, a także świetnej obsadzie, zwłaszcza w wykonaniu Butlera i Hanksa. Funkcja doświadcza kilku czkawek w ramach swojego przedsięwzięcia (głównie w fabularnym tempie, kilku momentach „style over substance” i braku niektórych postaci drugoplanowych). Osobiście, myślałem, że ten film był fantastyczny. Owszem, miałem pewne problemy z czasem trwania filmu i jego zwięzłością, ale ogólnie rzecz biorąc, uznałem, że wykonał świetną robotę, przedstawiając „życie i czasy” Elvisa Presleya oraz wyzwania i sukcesy, jakie odniósł w życiu osobistym i zawodowym. Dodatkowo Butler i Hanks dali w filmie znakomite kreacje i zasłużyli na wszystkie pochwały, jakie aktorzy zebrali za swoją pracę.

Osobiście uważam, że był to jeden z lepszych filmów Baza Luhrmanna. Dlatego też wystawiam filmowi mocną ocenę „gorąco polecam”, gdyż wiem, że spodoba się on zarówno zwykłym kinomanom, jak i miłośnikom legendarnego piosenkarza. Bardzo bym chciał, żeby ten film otrzymał jakieś nominacje i nagrody w nadchodzącym sezonie nagród, bo wydaje mi się, że to solidny kandydat. To naprawdę jest takie wspaniałe! Kiedy wszystko jest powiedziane i zrobione, Elvis jest muzycznie i dramatycznie wypełnionym przedsięwzięciem, które robi to, co chce osiągnąć, prezentując szykowne i namacalne doświadczenie oglądania największych upadków i wzlotów w życiu Presleya i owijając to wszystko w unikalną flarę filmową Luhrmanna.